Tytuł tego artykułu, a właściwie serii artykułów, jest dość subiektywny i to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że nie istnieje definicja podstawowego instrumentu finansowego i dla każdego inwestora może to oznaczać co innego. Czy najbardziej podstawowe są obligacje, ponieważ, teoretycznie, wiąże się z nimi najmniejsze ryzyko inwestycyjne? Czy może akcje, ponieważ to one sprawiają, ze spółka w ogóle jest notowana na giełdzie? A może jednak ETFy, czyli fundusze inwestycyjne, które inwestują w konkretną gałąź przemysłu albo wielkość spółek, ponieważ ściągają z inwestora konieczność analizowania poszczególnych firmy i podejmowania decyzji o wyborze konkretnych?
Drugi powód, dla którego ten tytuł jest dość wątpliwy to fakt, że w dalszej części artykułu opiszę trzy typy instrumentów - akcje, obligacje i opcje, gdzie te ostatnie są instrumentem pochodnym tak więc bardziej złożonym, a coś złożonego, chociaż bardzo prostego do zrozumienia, nie może być podstawowe.
Żeby uniknąć wszelkich wątpliwości i uciąć wszystkie potencjalne dyskusje powinienem w takim razie dodać, że słowo "podstawowe" z tytułu oznacza instrumenty podstawowe dla mnie. Instrumenty, które w mojej opinii powinien znać i potrafić się nimi posługiwać każdy początkujący inwestor, który wchodzi na giełdę z ambicją osiągania zwrotów z inwestycji, które będą przewyższały te osiągane przez główne indeksy giełdowe.
Akcje
Akcje są niczym innym jak częścią własności w spółce, którą można odkupić od innych inwestorów lub bezpośrednio od spółki, gdy ta wchodzi na giełdę (tzw. IPO - initial public offem). Oznacza to, że stajemy się wtedy współwłaścicielami firmy i mamy udział zarówno w jej zyskach i stratach. Uświadomienie sobie tego faktu jest podstawą świadomego inwestowania na giełdzie, ponieważ zaczynamy wtedy widzieć na niej nie bezosobowe symbole spółek (tickery) obok których na zielono lub czerwono migają liczby określające ich cenę, wzrosty i spadki, ale realne firmy. Firmy, które mają swoją misję, produkty, klientów, rynki, przewagi konkurencyjne i ludzi, którzy za nimi stoją. Z taką świadomością zaczynamy rozumieć, że wybór spółki, w którą chcemy zainwestować nie może opierać się na intuicji, ale na analizie potencjału jej przychodów i zysków na wzrost.
Dlaczego rosnące przychody i zyski firmy powinny być dla nas tak bardzo istotne? Dlatego, że to one, po odcięciu szumu wynikającego ze zmiennego sentymentu rynku, są podstawą wzrostu cen akcji. Wyobraźmy sobie, że zyski firmy przypadające na jedną akcję (czyli całkowite zyski podzielone przez liczbę akcji) w dniu dzisiejszym wynoszą 10 USD, a cena tej akcji wynosi 100 USD. Inaczej mówiąc, za 1 USD udziału w zyskach inwestorzy płacą 10 USD, kupując akcje (jest to rzeczywisty przykład jednej z firm notowanych na giełdzie). Co powinno się stać, żeby w przyszłości ktoś chciał od nas odkupić tę samą akcję za 2 USD? Zyski firmy przypadające na tę akcję powinny wzrosnąć do 20 USD. Oczywiście jest to bardzo uproszczona analiza, ponieważ nie tylko zyski są brane pod uwagę, ale również przychody, prognozy wzrostu i parę innych parametrów, ale wszystko sprowadza się do tego jednego - tylko jeżeli wewnętrza wartość firmy w przyszłości będzie większą niż teraz będziemy mogli sprzedać nasze akcje drożej niż kupiliśmy je dziś.
A na tym polega cała idea inwestowania - kupować tanio i sprzedawać drożej. Inna rzecz, ze wielu inwestorów zdaje się o tym zapominać i działają zupełnie na odwrót - kupują gdy cała giełda rośnie i wszystkie akcje są drogie, a sprzedają (zazwyczaj w panice) gdy giełda spada a akcje są tanie. Oczywiście zachowanie zimnej krwi wtedy gdy wszystko świeci się na czerwono jest dużym wyzwaniem, ale to właśnie Ci, którzy potrafią ją zachować osiągają na giełdzie ponadprzeciętne zyski. Jak mówił Nathan Rothschild, najpotężniejszy bankier Anglii z czasów napoleońskich - trzeba kupować gdy leje się krew.
Inwestowanie oparte o analizę wyników spółek sugeruje jeszcze jedną rzecz, a mianowicie, że kupowanie tych, które są notowane na giełdzie krócej niż trzy lata, a w szczególności kupowanie akcji spółek podczas IPO niekoniecznie jest najlepsza decyzją z tego powodu, że nie dysponujemy wtedy historycznymi informacjami mówiącymi o tym ile statystycznie inwestorzy chcieli płacić za 1 USD zysku spółki i jak ten sentyment zmieniał się w czasie, a historyczne informacje najlepiej pozwalają przewidywać przyszłość. Dodatkowo, publicznie dostępne informacje dotyczące wyników finansowych spółek sprzed IPO zazwyczaj są bardzo ograniczone, ponieważ dopiero fakt notowania na giełdzie wymaga ich publikacji. Z tego też powodu ciężko jest określić jak dana spółka radziła sobie finansowo zanim weszła na giełdę.
Na koniec pozostaje jeszcze wspomnieć o najbardziej bezpośrednim sposobie na udział w zyskach, czyli dywidendzie. Niektóre spółki decydują się na to, żeby część z tego co udało im się w danym roku wypracować oddać swoim akcjonariuszom w formie dywidendy. Osobiście uważam, że zdecydowanie wiekszą wartość dla inwestora ma zainwestowanie przez firmę tych środków w R&D i rozwój, a stały przychód na koncie brokerskim - jeżeli to jest jednym z oczekiwań inwestora - można osiągnąć regularnie wystawiając opcje (o czym więcej w kolejnych artykułach i szkoleniach). Oczywiście, na koniec każdy z inwestorów sam musi podjąć decyzję co jest dla niego ważne i jakie są jego oczekiwania od spółek, które zgromadził w swoim portfelu.
Comments